Pijalnia Czekolady E.Wedel przy ul. Piotrkowskiej 69 jest drugą Pijalnią w Łodzi (pierwsza mieści się na Rynku w Manufakturze).
Od samego wejścia widać, że jest to zupełnie inna Pijalnia niż jej pierwszy punkt w Łodzi. Inna a zarazem taka sama, bo w powietrzu unosi się piękny zapach czekolady. Wystrój jest bardzo przyjemny dla oka. Lokal jest podzielony na 3 salki, my wybraliśmy miejsce na głównej sali.
Zostaliśmy mile przywitani i mogliśmy wybrać sobie miejsce, które chcemy – akurat trafiliśmy na „okienko” w przyjmowaniu gości. Przesympatyczna kelnerka podała nam menu i zaczęła się zagwozdka – co tu wybrać. Nie wspomnę już, że idąc do Pijalni Czekolady E.Wedel, wiedziałam, że chcę gorzką czekoladę z gałką lodów – co wybrałam – zobaczycie poniżej.
Zaskoczyła nas oferta śniadań – nie omieszkaliśmy z niej skorzystać.
Zamówiliśmy wypiekaną na miejscu bagietkę z łososiem, twarożkiem, zielonym ogórkiem i koperkiem (cena 18 zł)– była pyszna, chrupiąca i ze świeżymi dodatkami.
Zamówiliśmy wypiekaną na miejscu bagietkę z łososiem, twarożkiem, zielonym ogórkiem i koperkiem (cena 18 zł)– była pyszna, chrupiąca i ze świeżymi dodatkami.
Natomiast na deser – Trio Czekolad Origin, czekoladę ze śliwką i sernik na ciepło.
Teraz kilka słów na temat deseru.
Trio Czekolad Origin (degustacyjne, cena 26 zł / 150ml), trochę mnie zaskoczyło. Czekolada była podana w trzech rodzajach „gorzkości”: 66%, 70% i 75%. Degustacyjne Trio Czekolad Origin jest zupełnie inną czekoladą – jest rzadsza od tej serwowanej z wybranymi dodatkami i jest chłodniejsza (wynika to z innego sposobu jej przygotowania niż ta serwowana w wysokich szklankach – taką informacje uzyskałam od obsługującej nas kelnerki). Czekolada 75 % zawartości kakao, była najlepsza jak dla mnie, mojemu mężowi najbardziej posmakowała 66 %.
Kolejnym daniem była – czekolada ze śliwką z oferty jesiennej (cena: 19zł / 200ml). Była taka jaką lubię najbardziej – gorzka, ciepła i gęsta – polecam z czystym sumieniem. Szklanka takiej czekolady rozchmurzy najbardziej ponury dzień, a dodatek śliwki idealnie wprowadzi nas w jesienną atmosferę.
Teraz przejdźmy do sernika. Super, że podawany jest w dwóch wariantach – na zimno lub na ciepło. Ja wybrałam ten drugi, który jest całkiem dobry, kremowy i budyniowy (cena: 18zł).
Sos z wiśni, dodawany do porcji sernika, tworzy z nim idealne połączenie.
Sos z wiśni, dodawany do porcji sernika, tworzy z nim idealne połączenie.
W ofercie oprócz śniadań (serwowanych codziennie od otwarcia do godz.12:00) są również lunche i inne produkty E.Wedel (trufle, czekolady, Ptasie Mleczko® i inne słodkości sygnowane marką E.Wedel).
Czy polecam? Polecam! Każdy z nas znajdzie tam idealną czekoladę do picia dla siebie. Tym bardziej, że za rogiem czeka już na nas pogoda z niższą temperaturą. A co lepiej rozgrzeje nas, niż kubek gorącej
czekolady?
czekolady?
Mam dla Was niespodziankę. Razem z E.Wedel przygotowaliśmy konkurs, w którym możecie wygrać voucher do dowolnej Pijalni Czekolady Wedla na kwotę 100zł. Zaproszenia można zrealizować w wybranych Pijalniach Czekolady, lista dostępna tutaj.
Aby wygrać voucher należy w komentarzu, pod wpisem, opisać
swoje najbardziej czekoladowe wspomnienie. Forma dowolna. Konkurs trwa od 28.09.2016 r do 05.10.2016 do godz. 23:59. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w dniu 07.10.2016r. do godz. 23:59, na blogu oraz na profilu facebook’owym CookYourself.Regulamin konkursu znajdziecie tutaj.
swoje najbardziej czekoladowe wspomnienie. Forma dowolna. Konkurs trwa od 28.09.2016 r do 05.10.2016 do godz. 23:59. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w dniu 07.10.2016r. do godz. 23:59, na blogu oraz na profilu facebook’owym CookYourself.Regulamin konkursu znajdziecie tutaj.
********
Wyniki konkursu:
Adrian GRATULACJE!
Dziękuję za wszystkie zgłoszenia. Będę miała trudny wybór. Wyniki pojawią się w dniu 07.10.2016 r do godz. 23:59.
Moje najbardziej czekoladowe wspomnienie to czekoladowy mus. Pamiętam do dziś jego smak i cudowną konsystencję, chociaż od jego pierwszego skosztowania minęło już ponad 20 lat. Pamiętam, jak pracując w czasie studenckich wakacji w eleganckim hotelu pod Monachium, spróbowałam Go po raz pierwszy. Był elegancki, delikatny i kuszący. Nowoczesny i bardzo modny. Kiedy pojawił się na pięknie udekorowanym stole, przestały mi smakować tradycyjne ciasta, torty, a nawet lody. Zawierał w sobie słodkość ciast, delikatność tortowego kremu i był (tak mi się wydawało!) mniej kaloryczny od lodów. Natychmiast pokochałam ten wyborny, czekoladowy deser. To był mus-puch. Zawierał mnóstwo pęcherzyków powietrza, które powstały podczas ubijania, mnożyły się, rozpychały, a masa stawała się coraz bardziej piankowo-puchowo-musowa. Czekoladowy mus zawładnął moim sercem, umysłem i podniebieniem. Poddałam mu się bez najmniejszego oporu, aż do ostatniej łyżeczki. Delektowanie się nim to była taka słodko–gorzka pokusa. Rozpływał się w moich ustach i już po chwili świat stał się kolorowy. Czekoladowy mus to dla mnie creme de la creme.
Czekolada to sama przyjemność.Z jaką najprzyjemniejszą chwilą mi się kojarzy?Z pewnym dniem, w którym nie brakowało wrażeń.Kiedyś z przyjaciółką do cukierni się wybrałam,miłe popołudnie spędzić z nią chciałam.Nawet nie śmiałam wtedy marzyć,o tym, co się za chwilę miało wydarzyć.Koleżanka kawę sobie zamówiła,a ja czytając menu tak się zamyśliłam,że nie zauważyłam przechodzącego obok mnie chłopaka,no i niezła z tego wyszła draka!Bo gdy gwałtownie się odwróciłam,niechcący o niego zahaczyłam.A że akurat niósł pucharek z lodami,co było dalej, wyobraźcie sobie sami.Poplamione spodnie i koszula. Ale była bura!Lody z polewą czekoladową po ubraniu spływały,jakby zawody między sobą urządzały.I choć nie wypadało, to tak mi się śmiać chciało,że po prostu nie wytrzymałami widząc go upaplanego jak szalona się roześmiałam.Swego zachowania bardzo się wstydziłam,jednak z wrażenia nawet go nie przeprosiłam.Ukradkiem wymieniliśmy tylko spojrzeniai to właśnie była miłość od pierwszego wejrzenia.No i żeby problem mieć z głowy, zamówiłam mu drugi pucharek lodowy.Cała historia pięknie się skończyła, bo wyjątkowa miłość nas połączyła.Tamten chłopak jest moim mężem od wielu już lat, a życie z nim ma czekoladowy, słodki smak. 😀
Moja historia kontaktów z czekoladą jest naznaczona osobistym dramatem, tragicznym nieporozumieniem i nieświadomością otaczającego mnie świata. Ale od początku… Rodzice od zawsze lubowali się w gorzkiej czekoladzie deserowej. Takiej bardzo ciemnej, z dużą zawartością kakao, typowo deserowej gorzkiej czekoladzie. Gorzkiej jak wszyscy diabli. Do dziś nie uznają innych wariantów, bo tak się dobrali, że oboje kochają gorzką i żadną inną. Jako pierworodny dziedzic rodu, byłem więc skazany na tenże smak od kiedy tylko wyrżnęły mi się pierwsze mleczaki. Pierwsza degustacja w moim życiu, a pamiętam ją dobrze, była przykrym doświadczeniem. Wrażenia organoleptyczne okazały się całkiem odmienne niż próbowano mi je opisać. Ten odrzucający posmak wykrzywiający twarz, przytłaczający intensywnością, zatykający i niemożliwy do przełknięcia… Przy tej czekoladzie, codzienna łyżka tranu była rajską ambrozją! Jako dziecko wcale nie byłem wybredny – jadałem wydłubany ze ściany tynk, szpinak, tabletki czosnkowe… Ale zamroczony tym najokropniejszym ze wszystkich smaków, wiedziałem już że nigdy więcej nie chcę nawet kęsa czekolady. Wiedziony tym złudnym przeświadczeniem, przez kolejny pewien okres czasu odmawiałem wszelkich produktów czekoladowych. Gardziłem czekoladowymi cukierkami urodzinowymi w przedszkolu, czy wafelkami w czekoladzie na podwieczorek. Dopiero po czasie, jakiś szczęśliwy przypadek sprawił, że odkryłem smak czekolady mlecznej. Tak, odkryłem że czekolada czekoladzie nierówna… a moi rodzice mają fatalny gust!Adrian
Moje najbardziej czekoladowe wspomnienie związane jest z poważnym wydarzeniem, jakim w życiu każdego człowieka są osiemnaste urodziny. Co jakiś czas w moim domu mama i siostra zapraszały swoje znajome i robiły sobie domowe wieczory SPA. Traktowałem te spotkania nieco sceptycznie i czasem ciszej lub głośniej śmiałem się z tych "babskich ceregieli". Jednak kobiety nie zrażone moimi docinkami, postanowiły przekonać i mnie do tych urodowo – leczniczych zabiegów. W dniu osiemnastki przyszedłem ze szkoły i nie wiedziałem co stało się z moim pokojem. Wszędzie czuć było zapach czekolady, na drzwiach przyczepione były brązowe i białe balony, a napis na nich głosił: "Wszystkiego czekoladowego". W pokoju stał na środku jakiś stół i paliły się świece (jak się okazało o czekoladowym zapachu). Czekali na mnie pan i pani (zaproszeni przez rodzinę profesjonalni masażyści), którzy z uśmiechem na ustach zaprosili mnie na ten właśnie stół. Na początku byłem przerażony, miałem ochotę uciekać. 😀 Jednak po namowach, przygotowałem się według wskazówek i czekałem jak na skazanie. 😉 Państwo wykonali jakiś aromatyczny peeling, położyli maseczkę, ale gwoździem programu był masaż gorącą czekoladą! Właśnie wtedy zmieniłem zdanie na temat masażów i zabiegów SPA! Człowiek po prostu odpłynął! Żeby nie zakończyło się tylko na pięknym aromatach i właściwościach leczniczych, po zakończonym czekoladowym rytuale przygotowano dla wszystkich członków rodziny pyszną gęstą czekoladę do picia. To był zdecydowanie najbardziej czekoladowy dzień w życiu takiego łasucha jak ja! I polecam taki relaks nie tylko paniom. ;-)Przemekprzemkol0707@gmail.com
Moim najpiękniejszym wspomnieniem związanym z czekoladową chwilą jest dzień w, którym moja babcia pokazała mi jak w można wykonać pyszną domową gorącą czekoladę. Mimo że, wydawało się to prostą czynnością do dziś nie potrafię odwzorować smaku,jaki stworzyła moja babcia. Wspaniały aromat babcinej gorącej czekolady przenosił mnie do krainy marzeń. Ciągle mam w głowie ten moment gdy pierwszy raz piję ten pyszny napój. Otulona kocem z kubkiem pysznej czekolady w towarzystwie mamy oraz babci spędzam najpiękniejsze chwile. Niepostrzeżenie zasypiam. Budzę się dopiero rano gdy mama siedzi koło mnie a w ręku ma kubek jak łatwo można się domyśleć z gorącą czekoladą, którą wypijam do dna. Może się ta histotia wydawać mało interesująca ale dla mnie to jedyne i najpiękniejsze wspomnienie związane z czekoladową chwilą.
Rok temu będąc na targach EXPO w Mediolanie trafilam do Czekoladowej Krainy <3W sumie to nie przez przypadek, bo te zapachy, ktore stamtąd dochodziły sprawiły, ze po ciemku nawet bym tam trafiła.Wchodzę … a tak RAJ!Prawdziwy czekolady raj!Wszystko w czekoladzie … ściany , sufity, gadżety … wszystko!A d tego z boku wielka czekoladowa fontanna, pod ktorą najchętniej bym wlożyła głowę, by móc posmakować tej czekolady, która tam płynęła.Widok nieziemski!Tego się nie da zapomnieć!PozdrawiamSylwiaOstra na Słodkoostranaslodko@wp.pl
Ja mam kilka wspomnień związanych z czekoladą, które zakotwiczyły w mojej pamięci i są tam do dziś. Pierwsze wiąże się z czasem dzieciństwa, gdy to mama wieszała na choince cukierki czekoladowe. Tradycją było rodzinne wspólne rozbieranie choinki, gdy to wiszące na niej słodycze były sprawiedliwie dzielone. Wtedy słodycze, szczególnie czekolady, nieczęsto gościły na naszym stole. Wracając do wspomnienia okazało się,że na choince wisiały ładnie wyprofilowane papierki po cukierkach,oczywiście puste. Mama najpierw była zaskoczona, ale ostatecznie zareagowała glośnym śmiechem. Powiedziała,że podziału tym razem nie będzie, bo choinka też chciała poświętować.Drugie wspomnienie wiąże się z moją córką. Gdy miała 9 lat bardzo lubiła Kinder niespodzianki. Czekoladę zjadała, a zabawki zbierała do kolorowego pudełeczka. Zawsze długo wybierała w sklepie jajeczko z nadzieją, że trafi na zabawkę z kolekcji. Wśród gości przybyłych na komunijne przyjęcie była moja ciocia. Wręczyła Magdzie sporą paczkę. Gdy córka ją rozpakowala, wcześniej rozgadana, nagle zamilkła. Jakiś czas stała z szeroko otwartymi oczami bez słowa. Okazało się, że dostała całe duże pudło jajek niespodzianek. Kilkadziesiąt sztuk. Chyba już nigdy później żaden prezent nie zrobił na niej aż takiego wrażenia. Obie do dziś się śmiejemy, gdy to wspominamy. Na zakończenie powiem, że w czasach, gdy czekolada była tylko na kartki moja mama robiła ją dla nas sama. Bardzo się starała, by czekolada dla mnie i siostry miała smak, jaki lubimy najbardziej. Niecierpliwie czekałyśmy, aż zastygnie, a potem była istna uczta. Jadłysmy powoli, po kosteczce , a mama patrzyła na nasze umorusane czekoladą buzię i śmiała się serdecznie.Dziękuję za cierpliwość. Moja opowieść była nieco przydługa, choć to zaledwie mała cześć moich czekoladowych wspomnień. Pozdrawiam…
Jak byłem mały uwielbiałem Ptasie Mleczko. Jak zjadłem jedno to natychmiast znikał cały poziom. Jak zobaczyłem że jest gdzieś w domu to brałem najpierw jedną sztukę i co chwila kursowałem z powrotem po kolejną. Nigdy nie brałem więcej na raz, więc takie chodzenie trwało czasem nawet z 20min., aż się skończyło. Do dzisiaj uwielbiam ptasie mleczko. Ale teraz się nauczyłem i biorę od razu cały poziom, mniej chodzenia więcej czasu na przygotowanie czekolady do picia 😀
Moje czekoladowe wspomnienia pamiętam już z dzieciństwa , kiedy na moje ( prawdopodobnie) szóste urodziny na stół wjechał czekoladowy tort. Wtedy jako dziecko nie znałem jej smaku, ale ciasto miało piękny wygląd więc oczywiście zjadłem. Od tamtego momentu do dziś cenię sobie każdy okruszek czekolady!!!
Moje wspomnienia dotyczące czekolady… miałam z 12 lat i w tajemnicy przed rodzicami zajadałam czekoladę w łóżku. Niestety któraś z kolei kostka wpadła nie tam gdzie miała i zaczęłam się poważnie krztusić.. w tamtym momencie ogarnęła mnie panika i myśląc że się duszę pobiegłem po pomoc do rodziców- i niestety sama zdradziłam swój niepohamowany apetyt na czekoladę 😀
Parę lat temu byłam z rodzicami w Sopocie w kawiarni Wedel zamuwiliśmy funde czekoladowe z świeżymi owocami w garnuszku ciepła czekolada maczaliśmy w niej owoce palce lizać
Moi rodzice od małego pilnowali, żebym nie jadła słodyczy. Jedyne słodkie jakie znałam to owoce i miód. Pamiętam jak dziś, kiedy w 3 klasie podstawówki, konspiracyjnie, u koleżanki zjadłam pierwszą w życiu kostkę czekolady, a tego samego dnia w markecie kupiłam czekotubkę, jeszcze w żółtym opakowaniu :). Zakochałam się w niej na amen.Jej delikatny, kremowy smak i obłędny zapach zapadły mi w pamięci. Tak jak późniejsze tajne kupowanie czekolad i chowanie ich w pokoju, żeby tylko rodzice się nie dowiedzieli 🙂 Jak się po latach okazało,krotko po tym wydarzeniu, mama znalazła jedną z tabliczek czekolady ukrytą (jak widać mało starannie) w szafie i ponoć długo się z tatą z tego śmiali, a ja traktowałam przemycenie do domu i ukrycie tego drogocennego dla mnie skarbu jako sprawę życia i śmierci 🙂 Teraz dowolnie mogę przebierać i rozkoszować się smakiem czekolady, a moją ulubioną jest nadziewana mleczna z truskawkami, oczywiście z Wedla 🙂
Chociaż mam 20 lat to najbardziej czekoladowe wspomnienie nie wiąze się z dzieciństwem 🙂 Miało ono miejsce kilka miesięcy temu. Nowo poznany kolega zaprosił mnie do Pijanli Wedla na spotkanie, dla mnie była to pierwsza wizyta w tym miejscu. Jednak dzięki temu wieczorowi, tej pysznej gorącej mlecznej czekoladzie tak mnie oczarował i osłodził, że to właśnie czekolada nas połączyła! Chciałabym za taką świetną wygraną móc go zabrać do Pijalni by powspominać nasze niedawne, wspólne początki 🙂 Połączyła nas klasyczna czekolada, może teraz czas na czekoladowe szaleństwa i nowości �� Pozdrawiam, Paulina
Moje najbardziej czekoladowe wspomnienie to Zielona Szkoła w gimnazjum jakieś 10 lat temu. Za przeróżne konkursy, za dobre zachowanie i wiele innych, dostawaliśmy tabliczkę czekolady – Wedla właśnie. Najlepsze było to, że nikt nie zostawiał czekolady tylko dla siebie, a dzielił się nią ze wszystkimi.
Ostatnio przechodziłem i właśnie zastanawiałem się czy wejść!!!:) Że też nie zaryzykowałem!!! Ja teraz gotuję z http://www.kcalmar.com, więc fit zdrowo…. Niby dobrze, że się nie złamałem:D:D:D
Kiedy ktoś zapyta mnie o czekoladowe wspomnienie – na myśl przychodzi mi jesienne popołudnie dwadzieścia lat temu. Stałam się wtedy siedmioletnia, starsza siostra, a w naszym domu zagościł noworodek – mój brat. Pamiętam, że był taki maleńki i słodko spał w salonie na kanapie. Ja siedziałam przed tv podjadajac czekoladę. Niczego niewiadoma moja mama wyszła na chwilę do łazienki, a ja postanowiłam podzielić się tym cudownym smakiem z małym zawiniatkiem 🙂 Karmilam brata wyskrobanymi okruszkami czekolady – to na pewno dlatego urósł taki duży! 🙂 Ewelina M.
Najbardziej z czekoladą kojarzy mi się jedno wspomnienie , byłam kilka lat temu u przyjaciółki na noc i przyniosłam trochę słodyczy między innymi czekoladę . Leżałyśmy już w łóżko , światło było zgaszone, a my już próbowałyśmy zasnąć, nagle nas naszła ochota na coś słodkiego ( nie ukrywam że było już późno 😛 a jedzenie w nocy jest niezdrowe ) wiec by nie budzić jej rodziców otworzyłyśmy czekoladę którą przyniosłam , była cała roztopiona , lecz to nam nie przeszkodziło i doszło do bardzo "brutalnej " konsumpcji podczas której ucierpiało prześcieradło i pościel, miałyśmy nie wychodzi z pokoju lecz nasz "stan czystości " był przerażający wiec poszlyśmy do łazienki by się umyć , pech chciał że jej mama szła w tym samym czasie to my i się wszytko wydało :] niby małe wspomnienie a jakoś ciepło człowiekowi gdy sobie przypomina o tej sytuacji
Z ostatnich dni najbardziej czekoladowe wspomnienie,związane jest z moją drogą przyjaciółką. Umowiłyśmy się na Piotrkowskiej na obiad, wybór padł na pewną naleśnikarnię. Porcje ogromne i pyszne, a do nich jakieś piwko pod ploteczki. Najedzone po kokardy wytoczyłyśmy się jakoś z restauracji, lecz los sprawił, iż naszym oczom, po drugiej stronie deptaka, ujrzyśmy nowo otwartą pijalnię Wedla na Pietrynie 😅 a ponieważ obie spojrzałyśmy w tym kierunku i rozumiemy się zawsze bez słów, potoczyłyśmy się prosto na czekoladowy megadeser. Bo czekolada nie idzie do żołądka, tylko prosto do serca. Zwłaszcza w cudownyn towarzystwie! Wspomnienie z dzieciństwa jest takie natomiast, że jako dziecko z rodzicami mieszkaliśmy niedaleko granicy polsko-czeskiej, co wiązało się z czestymi wyjazdami na zakupy w tzw strefie bezcłowej. Każda wycieczka kończyła się zakupem czekolady Studenckiej, mojej ukochanej do dzisiaj. Obecnie w rodzinie mamy taką zasadę, gdy ktoś widzi czekoladę Studencką kupuje cały zapas dla całej rodzinki, jako wyraz miłości, rozpieszczania i pamięci.
Z ostatnich dni najbardziej czekoladowe wspomnienie,związane jest z moją drogą przyjaciółką. Umowiłyśmy się na Piotrkowskiej na obiad, wybór padł na pewną naleśnikarnię. Porcje ogromne i pyszne, a do nich jakieś piwko pod ploteczki. Najedzone po kokardy wytoczyłyśmy się jakoś z restauracji, lecz los sprawił, iż naszym oczom, po drugiej stronie deptaka, ujrzyśmy nowo otwartą pijalnię Wedla na Pietrynie 😅 a ponieważ obie spojrzałyśmy w tym kierunku i rozumiemy się zawsze bez słów, potoczyłyśmy się prosto na czekoladowy megadeser. Bo czekolada nie idzie do żołądka, tylko prosto do serca. Zwłaszcza w cudownyn towarzystwie! Wspomnienie z dzieciństwa jest takie natomiast, że jako dziecko z rodzicami mieszkaliśmy niedaleko granicy polsko-czeskiej, co wiązało się z czestymi wyjazdami na zakupy w tzw strefie bezcłowej. Każda wycieczka kończyła się zakupem czekolady Studenckiej, mojej ukochanej do dzisiaj. Obecnie w rodzinie mamy taką zasadę, gdy ktoś widzi czekoladę Studencką kupuje cały zapas dla całej rodzinki, jako wyraz miłości, rozpieszczania i pamięci.
Moje najbardziej czekoladowe wspomnienie to wczorajszy torcik urodzinowy: malinowo-czekoladowy. Mmmmm Pychota! Smakował jak czekolada z nadzieniem malinowym 😀
Najlepsze wspomnienia z czekoladą nie ma takich one są codziennie ponieważ jestem prawdziwym czokoholikiem , dzień bez czekolady dniem straconym, mogę tylko napisać że najbardziej czekoladową rzecz jaką jadłam zrobiła mi przyjaciółka podwójnie czekoladowy tor czekoladowy z laną czekoladą w środku PYCHAAA. u mnie spokoju nie ma nigdy SPOKOJU ciągle w biegu ciągle gdzieś się spieszę, jedynym momentem STOP tego pędu XXI w jest te parę chwil z czymś czekoladowym …..mmmmm I love it
Poproszę chociaż o imię do Twojego komentarza 🙂
Pokój w moim rodzinnym domu i wspaniała czekolada na gorąco mojej mamy w jesienny wieczór – taka prawdziwa, nie z proszku, bez dodatkowej chemii, a do tego wszystkiego przyjemna lektura Magdy Szabó, miękki koc, nastrojowe światło i ciepło rodzinnego domu, które jest nie do podrobienia.
Najmilej wspominam poranki pod kołderką z kubkiem gorącej czekolady:) Ta słodka chwila ładuje energie na cały dzień.
Czekolada Wedla jest u mnie w domu odkąd pamiętam. Kiedys leżąc z moja 4latka w łóżku wieczorem zajadalysmy sobie kosteczki czekolady i oglądaliśmy bajki. W papierku zostało moze z 10 kosteczek kiedy mloda usnela. Rano budzę sie i widzę puste sreberko…zaczelam sie zastanawiać czy to możliwe ze sobie wieczorem tak pofolgowalysmy czy sama przez sen zjadłam resztę. Sprawa jednak szybko się rozwikłała kiedy zobaczyłam umorusaną buzie i dłonie mojej córki. Rano tlumaczyla mi ze to jej się poprostu snilo ze pływa w morzu czekolady hahah